poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Uwalniacz przynęt spinningowych

Uwalniacz przynęt spinningowych

Autorem artykułu jest Olsen



Uwalniacz przynęt spinningowych. Nie wyobrażam sobie nie mieć go ze sobą podczas wypadów spinningowych. Uratował tyle moich ulubionych przynę, że będę mu wdzięczny do końca swoich wędkarskich dni.

Świetna miejscówka, woda wlecze się nie dając poznać, co ukrywa na dnie. Puszczam wobler pod pas trzcin, czuję, że schodzi głębiej, czuję jego tyrkanie na szczytówce. Nagle jest, zacinam, wędką gnie się w parabolę i….kolejny zaczep. Wabik z serii Executor, w kolorze płoci, został na dnie, kilkanaście złotych polskich również. Tego dnia zerwałem jeszcze kilka Meppsów, straty oceniam na kilkadziesiąt złotych – a przecież mogło do tego nie dojść, gdybym odpowiednio wcześniej wyposażył się w uwalniacz. Następnego dnia bez cienia zastanowienia zamawiam gadżet ze strony importera.
Chciałbym Wam po krótce przedstawić jak to ustrojstwo się prezentuje, w jaki sposób z niego korzystać oraz czego się ustrzegać by wykorzystać jego efektywność w 100%. Zaczynamy od początku. Na rynku na dzień dzisiejszy tylko dwa uwalniacze cieszą się sporym powodzeniem – polski Grom oraz kanadyjski Snagaway . Różnią się innym patentem na uwalnianie przynęty. Grom łapie tylko za krętlik, Snagaway również za wabiki. Mnie do gustu przypadł ten drugi, i to ten chciałem Wam zaprezentować. Zestaw składa się z linki o długości 20 metrów, plastikowej obudowy i szpuli oraz metalowego uwalniacza.
Linkę nawijamy na plastikową szpulę, zabezpieczając odpowiednim węzłem. Szczególnie łowiący z łodzi na głębokich zbiornikach powinni zadbać o to by żyłka była przywiązana do szpuli. Łowiący na rzekach mogą sobie ten zabieg darować.Węzeł łączący element metalowy z linką musi być odpowiednio wytrzymały. Proponuję zastosować popularny węzeł spinningowy 3 końce. Trzyma mocno i pewnie. Element metalowy składa się z dwóch części – gniazda oraz zapadki, pełniącej rolę chwytaka.
Podczas montowania linki na zapadce zwróćcie uwagę by nie przechodziła ona pod gniazdem tylko opierała się na jego krawędziach, w innym przypadku uwalniacz nie będzie mógł zacisnąć się na przynęcie (przy pierwszym montażu strzeliłem taką gafę, jakież było moje zdziwienie dlaczego uwalniacz nie łapie wabika). Nacięcie w kształcie litery U służy do przewlekania żyłki, po to, by znalazła się ona w środku gniazda, dzięki temu możemy zsunąć uwalniacz do miejsca zaczepu. Kąt padania kija to tafli wody około 70-ciu stopni. Czym mniejszy ten kąt tym trudniej będzie uwalniaczowi zsunąć się w dół. Nie bez znaczenia jest również odległość, uwalniacz traci na swojej efektywności w miarę zwiększania się dystansu między wędkarzem a zaczepionym wabikiem. Do 5 metrów odległości, przynęty można uwolnić bez większych problemów, powyżej tej odległości pojawiają się problemy z zsunięciem się uwalniacza po żyłce, zwiększa się kąt między żyłką a wędką, występują większe siły tarcia na żyłce oraz opór wody. Wędkując z łodzi na zbiornikach problem jest jakby ominięty, zawsze możemy podpłynąć pod miejsce zaczepu i spuścić uwalniacz w dół. Na rzekach lub zbiornikach gdzie wędkujemy z brzegu efektywność uwalniacza jest już ograniczona, mimo to nie przekreśla to jego zastosowania w moim wędkowaniu. Zawsze mam go w plecaku i prawie zawsze, choć raz ląduje w wodzie. Jako ciekawostkę dodam, że udało mi się kiedyś odczepić przynętę z …drzewa. Podrzucając woblera pod linię brzegową niefortunnie trafiłem w gałęzie, pozostało rwać lub spróbować zastosować uwalniacz. Trochę podskoków i ciętego języka pod nosem przyniosło skutek, wobler wrócił bez większych uszkodzeń do pudełka. Błędnym jest myślenie, że uwalniacze niszczą przynęty – mnie nie zdarzyło się by w sposób drastyczny naruszyć korpus czy lakier woblera. W przypadku przynęt gumowych uwalniacz może je uszkodzić wtedy, kiedy złapie za wabika, przy złapaniu krętlika - gumę wyciągniemy bez naruszonego korpusu. Z obrotówkami jest podobnie, może dojść do wykrzywienia drutu, na którym jest montowana paletka jednakże w przypadku złapania za krętlik obrotówka jest nienaruszona. Po stokroć wolę odzyskać naruszoną gumę lub wirówkę czy nawet zniszczoną doszczętnie jakąkolwiek przynętę niż zostawiać „złom” w wodzie. Dla przykładu, dany odcinek rzeki odwiedza miesięcznie 100-tu spinningistów, niech każdy z nich zerwie w tym czasie tylko jedną przynętę – zobaczcie ile dziadostwa zostawiamy. O kasie nie wspominając.
Kiedyś stosowałem przypony o mniejszej wytrzymałości niż wytrzymałość linki głównej (jak rwać to przypon lub węzeł). Miałem kilka takich przypadków, że pękał przypon podczas szarpania się z uwalniaczem (uwalniacz łapał wtedy tylko za krętlik). Proponuję stosowanie przyponów o wytrzymałości 7 lub 10 kg , wówczas jest pewność że wabik złapany za krętlik będzie pewnie wyciągnięty na powierzchnię.
To tyle, co chciałbym Wam zaprezentować. W internecie znajdziecie sprzedawcę na Polskę tego wynalazku, produkt oryginalnie zapakowany importowany z USA. Cena nie odstrasza, w moim przypadku zwrócił się podczas jednego wypadu. Nie wyobrażam sobie nie mieć go ze sobą podczas wypadów spinningowych. Człowiek się przyzwyczaja tak samo jak do okularów polaryzacyjnych – to po prostu trzeba mieć w swoim arsenale.

---

Ryba Życia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Mój sposób na wieprzowe jazie

Mój sposób na wieprzowe jazie

Autorem artykułu jest Arturo



Artykuł opisuje mój sposób na łowienie jazi w rzece Wieprz. Piszę, o stosowanej przynęcie, wyborze łowiska i przygotowaniu wędki, której używam do łowienia. Mam nadzieję, że z mojego doświadczenia skorzystają również inni.

Mamy już początek kwietnia. Nasze wieprzowe jazie są w okresie intensywnego żerowania przed nadchodzącym tarłem. To wspaniały okres na świetne wyniki w jego połowie, lecz w tym okresie proponuję połów typowo sportowy i każdą złowioną sztukę wypuszczamy do wody. Będziemy jeszcze mieli okazję złowić nie jednego po tarle. Co prawda im bliżej lata tym gorzej będzie z intensywnością żerowania, ale za to pojawią się w naszym łowisku inne gatunki. Wiosną w naszym łowisku możemy liczyć jeszcze na inną zdobycz, którą będzie kleń. Ale nie o tym miałem pisać.

Wędkując w rzecze Wieprz możemy złowić dwie różne odmiany jazia. Jedna nazywana złotą orfą, to odmiana niezwykle barwna. Posiada płetwy w kolorze nasyconej wiśni a boki w zależności od kąta patrzenia złote lub złoto miedziane. Druga odmiana ma płetwy blado-wiśniowe a boki srebrne. Kto miał okazję łowić krasnopióry to wie, jaka jest różnica w ubarwieniu, w porównaniu z płocią, w tym przypadku jest podobnie?

Nasze jazie będziemy łowić na groch zwyczajny, jeżeli ktoś ma możliwość to równie dobrze może stosować, peluszkę, ale tylko jasną. Zajmiemy się teraz przygotowaniem naszego grochu. Mój sposób jest następujący. Półlitrowy kubek napełniam grochem i wsypuję do skarpety wykonanej z obciętej rajstopy żony. (Oczywiście nie należy podkradać żonie nowych rajstop, bo możemy mieć szlaban na ryby, albo nasza przynęta znajdzie się w koszu na śmieci). Tak napełnioną skarpetę zawiązuję sznurkiem jednak nie zbyt mocno, zostawiam jeszcze miejsce na spęcznienie grochu. Następnie wkładam do trzylitrowego garnka, zalewam po brzegi zimną wodą i moczę osiem maksymalnie dwanaście godzin. Po tym czasie przekładam do szybkowaru i zalewam pozostałą wodą, tak, aby przykryła nasz groch. Często zdarza się tak, że woda nie zakrywa nam grochu, wtedy dolewamy zimnej wody z kranu. Do szybkowaru dodaję jeszcze odrobinę cukru i soli. Można stosować również różne aromaty, ale na jazia najlepiej sprawdza się naturalny groch. Czas gotowania to pięć nawet do dwudziestu minut. Wszystko jest uzależnione, czy nasz groch jest z ubiegłego roku czy starszy. Pierwszy raz gotuję najkrócej. Nie starajmy się gotować grochu na miękko. Lepiej, jeżeli jest twardszy i do takiego przyzwyczajmy ryby w naszym łowisku. Po ugotowaniu pozostawiam go w szybkowarze do wystygnięcia. Z doświadczenia wiem, że z pół litra surowego grochu po ugotowaniu otrzymamy od jednego do półtora litra gotowej przynęty i zanęty jednocześnie. Aby groch nie pogniótł mi się w drodze na łowisko stosuję pudełka po lodach lub flakach.

Przygotowałem przynętę czas wybrać i przygotować stanowisko wędkarskie. W tym celu udaję się nad mój ulubiony Wieprz i rozglądam się za miejscem, które musi spełniać jaziowe wymogi tzn. głębokość na wiosnę od metra do półtora nie głębiej, dość spokojny nurt z częstymi zawirowaniami podobnymi do wybijającego źródła oraz zawadami w postaci zwalonych drzew lub nawisów z gałęzi. Jaź nie przepada za odkrytym lustrem wody. Miejsce może znajdować się na ścianie lub obniżeniu nie ma to większego znaczenia. Po znalezieniu naszego stanowiska a najlepiej kilku stanowisk zasypuję je przygotowanym grochem. W przypadku pierwszego wyjścia wiosną za jaziem przygotowuję sobie kilka porcji grochu. By rozpocząć łapanie zasypuję każde z wybranych stanowisk, co najmniej dwa dni z rzędu. Na zasypanie jednorazowe stanowiska w zupełności wystarczy jedna porcja grochu.

Stanowisko przygotowane czas przygotować wędkę. Odkąd do użytku weszły wędziska z drgającą szczytówką lub, jak kto woli pickery z upodobaniem oddaję się tej metodzie łowienia. Daje mi ona nieograniczone możliwości wyboru miejsca łowienia i odległości umieszczenia przynęty. Moje wędzisko ma długość ok. 3,8 metra. Szczytówka o pracy miękkiej rzadziej średniej z uwagi, że obciążenie, jakie stosuję to 4-6 góra 8 do 10 gram. Żyłka dla mnie jest jednym z najważniejszych elementów wędki a stosuję żyłki miękkie (z tych, które są na naszym rynku najbliższe ideału są żyłki francuskie) o grubości 0,16 do 0,18 mm bez przyponu tylko z ruchomym stoperem najczęściej gumowym. Kołowrotek oczywiście o szpuli stałej, z regulowanym hamulcem. Na żyłce umieszczam koszulkę z tworzywa o długości do 1,5 cm z zamocowaną agrafką (wykonuję je własnoręcznie z patyczków po lizakach lub wkładów do długopisu), do której przypinam obciążnik z krętlikiem w kształcie oliwki. Ci, którzy wędkują i często zmieniają stanowiska to wiedzą, jakie jest ułatwienie, gdy można bez demontażu zestawu zmienić obciążenie. Następnie zakładam stoper, który pozwala mi regulować długość przyponu. No i pozostaje jeszcze haczyk, ja stosuję od, 8 do 6 lecz wybieram jak najcieńsze i najlżejsze. Taki haczyk pozwala, że przynęta zachowuje się jak najbardziej naturalnie i potrafi ją poderwać niewielki wirek.

Wędka, przynęta i stanowisko przygotowane, więc idę wędkować. Wędkowanie zaczynam po wcześniejszym dwu dniowym nęceniu. Jednak nie na trzeci, ale dopiero na czwarty dzień po rozpoczęciu nęcenia. Pierwszą rzeczą, jaką robię po przyjściu na stanowisko to wsypuję do wody, co najmniej dwie dobre garści grochu w odległości dwa do trzech metrów od zawady lub nawisu. Następnie rozkładam podbierak, siedzisko, podpórkę do wędki a w ostatniej kolejności wędkę. Długość przyponu ustawiam, na co najmniej 50 cm i zakładam groch. W przypadku, gdy trafi mi się groch niedogotowany to nabijam go na haczyk w miejscu kiełka dokładnie pomiędzy jego dwie połówki tak, aby grot znalazł się na zewnątrz. Przy miękkim grochu nie jest to konieczne, choć lepiej jest zaciąć rybę, jeżeli grot jest na wierzchu. Tak umocowaną przynętę staram się umieścić jak najbliżej zawady, bo wtedy mogę liczyć na szybkie branie i większą ich częstotliwość. Na zakończenie jeszcze dwie informacje: wiosną łowię zawsze w stałych godzina najczęściej zaczynam o trzynastej i kończę o szesnastej góra siedemnastej, oraz aby metoda była skuteczna jestem nad wodą najmniej, co drugi, później, co trzeci dzień. Zauważyłem, że godziny żerowania zależą od naszego zanęcania, czyli nęcę, wtedy, kiedy jest mi wygodniej, bo to ryba przystosowuje się do godzin posiłku ustalonych przeze mnie. A cha jeszcze jedno w trakcie łowienia nie zapominamy o lekkim zanęcaniu a już obowiązkowo po każdej złowionej rybie należy wsypać parę ziaren grochu.

Życzę niezapomnianych wrażeń i rekordowych jazi.

---

Arturo

www.arturo-wszystkoowedkowaniu.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 28 marca 2011

Wędkarskie, nie tylko przyjemności…

Wędkarskie, nie tylko przyjemności…

Autorem artykułu jest Piotr Stryjczak



Sezon wędkarski się rozpoczął, właściwie z krótkimi przerwami trwa przez cały rok. Jeśli w danej chwili nie możemy łowić jednych gatunów ryb ze względu na ich okresy ochronne, możemy łowić inne. A i metodę połowu ryb można dostosować do aktualnej pory roku.

No ale nie o sposobach i metodach połowu ryb chciałem mówić. Problem jest bardziej poważny, śnieg się rozpuścił i odsłonił całkowicie naszą, szarą rzeczywistość, która pozostała po minionym sezonie turystycznym. Kiedykolwiek jestem nad wodą, gdzie chciałbym spędzić na łonie natury miło czas, spotykam tam dookoła różne walające siępo zaroślach nieczystości a wędkarz zanim przystąpi do wędkowania ma obowiązek wyzbierać wszystkie śmieci na swoim stanowisku wędkarskim, mówi o tym pkt 5 obowiązków wędkującego w wodach PZW zawartych w Regulaminie Amatorskiego Połowu Ryb, pozwolę sobie go zacytować: „Wędkarz zobowiązany jest utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu minimum 5 metrów, bez względu na stan, jaki zastał przed rozpoczęciem połowu”. Jak widzicie dobrzy ludzie, wędkarze nie tylko rozdeptują wały przeciwpowodziowe jak to stwierdził w mediach pewien polityk ale przede wszystkim dbają o czystość nad wodą.

To, że jest pewna grupa ludzi, którzy nie potrafią się odnaleźć i funkcjonować w innym środowisku, jak tylko w takim, które przypomina im wysypisko śmieci i najlepiej się wtedy czują, jak wokół nich samych fruwają na wietrze papiery i plastykowe reklamówki, jak w miejscu gdzie się kąpią pływają plastykowe butelki i puszki po piwie, zamiast wziąć tą fruwającą reklamówkę i pozbierać dookoła śmieci. Przecież to aż tak wiele nie kosztuje.

Człowieku wypoczywający nad wodą, czy nie lepiej byłoby zorganizować piknik na łonie natury z miejscem oddzielnie wydzielonym na śmieci, czy nie przyjemniej się odpoczywa wtedy, kiedy dookoła jest czysto? Najgorsze jest to, że gdy się popatrzy znajduję się również śmieci, które pozostawiają po sobie wędkarze, no bo trudno jest stwierdzić, kto zostawił butelkę, czy wędkarz czy turysta ale plastykowe pojemniki po robakach nie zostawiają ci, którzy grillują i spożywają kanapki nad wodą.

Będąc nad wodą zawsze zastanawiam się dlaczego tak jest, dlaczego tak musi być i trudno mi znaleźć odpowiedź na to pytanie. Chyba najlepiej byłoby gdyby też funkcjonariusze publiczni, którzy mają prawo kontrolować wędkarza nad wodą i mają prawo ukarać go mandatem między innymi za brak porządku na stanowisku wędkarskim, powinni również zacząć karać też tych, którzy grillują nad wodą a wokoło walają się i to nie tylko ich własne śmieci.

Człowieku przebywający nad wodą zamiast robić z reklamówek latawce a z butelek plastykowych okręty, może lepiej byłoby przeznaczyć te reklamówki na śmietnik i wypełnić je tymi właśnie walającymi się dookoła śmieciami a wracając z wypoczynku wyrzucić je po prostu do kosza na śmieci. Czy to aż tak wiele kosztuje?

Człowieku odpoczywający nad wodą, nie myśl tylko o tym jak smakuje piwo ale też pomyśl o tym co zrobić z tą puszką po tym piwie, chociażby tylko dla tego, żeby ryby się nie pukały w głowę i nie zadawały sobie pytania, co za zwierzaki bawią się nad tą wodą?

Mamy taką piękną przyrodę, nasze krajobrazy zachwycają nie tylko artystów, jednak możemy się zachwycać tym pięknem tylko z daleka bo gdy przyglądniemy się bliżej nasz zachwyt od razu znika.

Pozdrowienia dla wszystkich…

---

Zapraszam również wszystkich na stronę:

http://www.szczupaksandacz.blogspot.com

http://ogrodowypomysl.blogspot.com

Piotr S.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 23 marca 2011

Opad i sandacz

Opad i sandacz

Autorem artykułu jest meps



Jak skutecznie łowić sandacza pomimo że jest to ryba dość trudna do złowienia. Odpowiedź jest prosta opad,technika trudna ale możliwa do do opanowania.


Opad to dość trudna technika gdyż wymaga od wędkarza ciągłej koncentracji i umiejętności (ryby nie wybaczają bylejakości szczególnie sandacz). Nie mniej można ją opanować i łowić z dobrym skutkiem. Przejdźmy zatem do technik:

1-opad klasyczny-wyrzut, blokada linki tuż przed wpadnięciem do wody, wybranie ewentualnego luzu i opad do dna. Kij trzymamy na wysokości wzroku następnie wykonujemy podbicie kołowrotkiem lub kijem i kołowrotkiem w zależności od łowiska (na rzekach ze średnim uciągiem wystarczy sam kołowrotek) i opad. Czynność tą powtarzamy aż do wyjęcia gumy, cały czas pamiętając by nie zostawiać luzu na lince (umownie plecionka lub żyłka). Podbijając można trochę pokombinować tzn. poderwać gumę gwałtowniej lub lżej. Można unieść ją wyżej i wydłużyć opad lub stosować krótki i agresywny opad, robiąc tzw. burzę na dnie. Stosując tą technikę można wymyślić cały arsenał sztuczek bo nigdy nie wiadomo co akurat może zadziałać zresztą większość wędkarzy ma swoje patenty, ale to wszystko zależne jest od pomyślunku i wyobraźni każdego z nas. Trzeba jednak pamiętać że kwintesencją tej techniki jest dobór odpowiedniej gramatury główki jigowej a na to nie ma na to gotowego przepisu ważne jest jednak by mieć dobry kontakt z przynętą. Podczas wędkowania warto co jakiś czas zmieniać główkę na inną o innej gramaturze (nie gumę tylko główkę).

2-szorowanie dna-Jest to bardzo prosta metoda nie mniej często bardzo skuteczna. Wykonujemy wyrzut i pozwalamy na opad (jak wyżej). Mając przynętę na dnie nie podbijamy jej tylko podciągamy ją do siebie kijem natychmiastowo wybierając luz. Tu też mamy pole do popisu naszej wyobraźni. Można podszarpywać gumę do siebie krótko i agresywnie imitując spłoszonego kiełbia, można przeciągać przynętę bardziej dostojnie lub wykonywać skoki dłuższe lub krótsze w zależności na co będzie chciał nasz drapieżnik zareagować.

3-piła-Jest to technika opadowa do łowienia ryb żerujących w toni. Stosuję ją często przy połowach nocnych. lecz nie tylko, świetnie się sprawdza w dzień na okoniu,dawno temu zauważyłem że często okonie te przez duże O żerują w toni a przy dnie siedzą pizdrygały (te mniejsze).Piła wygląda jak klasyczny opad, różni się jedynie tym że nie pozwalamy przynęcie opaść na dno,po prostu podrywamy przynętę tuż nad dnem wynosimy ją do góry i pozwalamy na opad. Przynęta w toni rysuje zęby piły. Tak jak w każdej innej technice jakie to będą zęby zależy tylko i wyłącznie od łowiącego, jego pomysłowości i wyobraźni.

---

meps


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kulki proteinowe na karpie

Kulki proteinowe na karpie

Autorem artykułu jest REX



Kulki proteinowe sprawiły, że łowienie karpi przestało być tylko wędkarstwem dla koneserów. Dzięki kulkom stało się ono sportem bardzo popularnym.

Jeszcze dwadzieścia lata temu połów karpi był zarezerwowany tylko dla wybranych, którzy strzegli swoich tajemnych metod, szczególnie co do rodzaju używanych przynęt. W sprzedaży nie były wtedy dostępne gotowe przynęty na karpie. Każdy amator łowienia karpi miał swój przepis na zrobienie przynęty, zazwyczaj z dziwnych składników.

Przy połowie karpi dużym problemem były mniejsze ryby, które podjadały przynętę. Aby temu zapobiec amatorzy karpi wpadli ma pomysł użycia surowego jajka do związania składników mieszanki. Po jej sformowaniu w małe kulki wrzucano je na chwilę do wrzącej wody. Tworzyła się wtedy twarda warstwa zewnętrzna. Ta zaś skutecznie zniechęcała niepożądane ryby – i tak powstała kulka proteinowa.

Z początkiem lat osiemdziesiątych, zaczęto produkować kulki na szeroką skalę. Gotowe i dostępne w sklepach wędkarskich kulki proteinowe, we wszystkich możliwych kolorach i smakach, stały się najpopularniejszą przynętą używaną przez karpiarzy.

W miejscach częstych połowów pojawiają się takie ilości kulek, że po pewnym czasie okazuje się, iż są one podstawowym pożywieniem karpi w danym zbiorniku. W skrajnych przypadkach kulki wpływają na tempo wzrostu ryb tego gatunku. Z sezonu na sezon karpie szybciej przybierają na wadze niż w innych wodach.

Jednak na niektórych łowiskach zakazano używania kulek. Zostały tam wrzucone takie ich ilości, że duża ich część, nie zjedzona przez ryby, opada na dno, gnije i zanieczyszcza wodę.

Zadeklarowani karpiarze robią kulki własnoręcznie. Są one wtedy zdecydowanie tańsze, a także ich ilość dokładniej będzie odpowiadać aktualnym potrzebom. Dla mniej zaciekłego karpiarza produkowane kulki proteinowe w zupełności wystarczą. Nie otwierane i trzymane w chłodnym miejscu można przechowywać nawet kilka miesięcy. Kulki z otwartego opakowania najlepiej zamrozić, ale tylko jeden raz.

Podstawowym składnikiem kulek są: jajko, substancje wiążące oraz wszelkiego rodzaju mieszanki złożone z protein, węglowodanów, tłuszczów, minerałów i witamin. Według jednej teorii karpie rozpoznają wartości odżywcze powyższych składników. Nawet jeżeli jest to tylko przypuszczenie, prawdą jest, że to właśnie smak i kolor przyciąga karpie. Smak i zapach zdaje się być ważniejszy od koloru, ponieważ kulki osiadają w mule na dnie. Karpie na ogół znajdują tam pożywienie używając węchu. Intensywny smak mięsa, ryb i owoców to sprawdzone przynęty na karpie. Wiedza, jakiego rodzaju przynęta najlepiej się sprawdza, pochodzi z drugiej ręki, lub z własnego doświadczenia.

W wodach, gdzie często stosuje się kulki, karpie są tak do nich przyzwyczajone, ze wystarczy wrzucić 20-30 sztuk w pobliżu haczyka. Jeżeli jest to miejsce, gdzie rzadko używa się tej przynęty, trzeba wrzucić kilkaset kulek i czekać znacznie dłużej na rezultaty.

Za każdym razem kiedy złapie się karpia trzeba dorzucić jeszcze parę kulek. Jeśli jest to silnie zarybiona i pozbawiona pożywienia woda, wtedy opłaca się rzucić i dwa razy tyle. Lepiej jest zawieszać kulki na zestawie włosowym niż na haczyku. Zastosowanie takiego zestawu zwiększa szansę złapania karpia. Ryba połyka kulkę wraz z haczykiem, a kiedy usiłuje wypluć przynętę, grot haczyka wbija się rybie w podniebienie. Żeby karp szybciej zauważył przynętę należy użyć kulek pływających, utrzymywanych nad zanęconym miejscem za pomocą śrucin na przyponie. Aby kulki unosiły się nad dnem, należy podgrzać je w mikrofalówce w najwyższej temperaturze. Można je także delikatnie opiekać na grillu lub w piekarniku.

---

http://rex-taakaryba.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 19 marca 2011

Wędkarskie, nie tylko przyjemności…

Sezon wędkarski się rozpoczął, właściwie z krótkimi przerwami trwa przez cały rok. Jeśli w danej chwili nie można łowić jednych gatunków ryb ze względu na ich okres ochronny, można łowić inne. A i metodę połowu ryb można dopasować do pory roku. No ale nie o metodach i sposobach łowienia ryb chciałem mówić. Problem jest bardziej poważny, śnieg się rozpuścił i odsłonił nam naszą, szarą rzeczywistość, która pozostała po minionym sezonie turystycznym.
Kiedykolwiek jestem nad wodą, gdzie chciałbym spędzić na łonie natury miło czas, spotykam tam dookoła różne walające się po zaroślach nieczystości a wędkarz zanim przystąpi do wędkowania ma obowiązek wyzbierać wszystkie śmieci na swoim stanowisku, mówi o tym pkt 5 obowiązków wędkującego w wodach PZW zawartych w Regulaminie Amatorskiego Połowu Ryb, pozwolę sobie go zacytować:
Wędkarz zobowiązany jest utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu minimum 5 metrów, bez względu na stan, jaki zastał przed rozpoczęciem połowu”. Jak widzicie dobrzy ludzie, wędkarze nie tylko rozdeptują wały przeciwpowodziowe jak to stwierdził w mediach pewien polityk ale przede wszystkim dbają o czystość nad wodą.
To, że jest pewna grupa ludzi, którzy nie potrafią się odnaleźć i funkcjonować w innym środowisku, jak tylko w takim, które przypomina im wysypisko śmieci i najlepiej się wtedy czują, jak wokół nich samych fruwają na wietrze papiery i plastykowe reklamówki, jak w miejscu gdzie się kąpią pływają plastykowe butelki i puszki po piwie, zamiast wziąć tą fruwającą reklamówkę i pozbierać dookoła śmieci. Przecież to aż tak wiele nie kosztuje.
Człowieku wypoczywający nad wodą, czy nie lepiej byłoby zorganizować piknik na łonie natury z miejscem oddzielnie wydzielonym na śmieci, czy nie przyjemniej się odpoczywa wtedy, kiedy dookoła jest czysto? Najgorsze jest to, że gdy się popatrzy znajduję się również śmieci, które pozostawiają po sobie wędkarze, no bo trudno jest stwierdzić, kto zostawił butelkę, czy wędkarz czy turysta ale plastykowe pojemniki po robakach nie zostawiają ci, którzy grillują i spożywają kanapki nad wodą.
Będąc nad wodą zawsze zastanawiam się dlaczego tak jest, dlaczego tak musi być i trudno mi znaleźć odpowiedź na to pytanie. Chyba najlepiej byłoby gdyby też funkcjonariusze publiczni, którzy mają prawo kontrolować wędkarza nad wodą i mają prawo ukarać go mandatem między innymi za brak porządku na stanowisku wędkarskim, powinni również zacząć karać też tych, którzy grillują nad wodą a wokoło walają się nie tylko ich własne śmieci.
Człowieku przebywający nad wodą zamiast robić z reklamówek latawce a z butelek plastykowych okręty, może lepiej byłoby przeznaczyć te reklamówki na śmietnik i wypełnić je tymi właśnie walającymi się dookoła śmieciami a wracając z wypoczynku wyrzucić je po prostu do kosza na śmieci. Czy to aż tak wiele kosztuje?
Człowieku odpoczywający nad wodą, nie myśl tylko o tym jak smakuje piwo ale też pomyśl o tym co zrobić z tą puszką po tym piwie, chociażby tylko dla tego żeby ryby się nie pukały w głowę i nie zadawały sobie pytania, co za zwierzaki bawią się nad tą wodą?
Mamy taką piękną przyrodę, nasze krajobrazy zachwycają nie tylko artystów, jednak możemy się zachwycać tym pięknem tylko z daleka bo gdy przyglądniemy się bliżej nasz zachwyt od razu znika.

Z Pozdrowieniami…
Piotr S.

środa, 16 marca 2011

Szczupak z Gliny

Szczupak z Gliny

Autorem artykułu jest Olsen



Na terenie każdego miasta znajdą się glinianki, które pozwolą nam na realizowanie naszej pasji w środku tygodnia. Wypad na szczupaki, po pracy, dzięki bliskiemu sąsiedztwu glinianek staje się możliwy.

Glinianki, wyrobiska pożwirowe i inne podobne “doły często omijamy szerokim łukiem. A ja wręcz przeciwnie, właśnie nad takie wody chciałbym wszystkich zaprosić i zwrócić Waszą uwagę. Zwłaszcza jesienią, kiedy dni się szybko kurczą.
Wiem, wiem .. zaraz pojawia się głosy, że to żadna przyjemność, że kacze dołki, że duża presja, wrzaski, krzyki i tłumy ludzi ale zapewniam Was, że jesienne temperatury wypędziły już znad wody rozkrzyczaną młodzież a spacerowiczów i wędkarzy w środku tygodnia można liczyć na palcach jednej ręki jeżeli w ogóle jakichś uda nam się spotkać

ŁOWISKO


Właśnie glinianki są wodami nad które możemy wyskoczyć po naszych obowiązkowych zajęciach i powędrować na popołudniowo-wieczorne łowienie. Na terenie każdego miasta znajdą się glinianki, które pozwolą nam na realizowanie naszej pasji w środku tygodnia. Jak sama nazwa wskazuje glinianki to zalane wodą doły pozostałe po wydobyciu gliny.
Czym się charakteryzują owe łowiska? Ano bardzo dużą głębokością sięgającą często kilkunastu metrów . Drugą bardzo ważną cechą są strome szybko opadające zbocza. Właśnie na tych stokach wśród podwodnej roślinności na przepływające stada drobnicy czatują szczupaki, które będą celem naszej wyprawy.

SPRZĘT


Zanim przejdę do omawiania wędek, kołowrotków i przynęt zatrzymamy się chwilę przy odzieży. Woda w gliniankach jest wodą czystą i o dużej przejrzystości a my będziemy polować na ryby czatujące w strefie przybrzeżnej dlatego nasz ubiór powinien być wkomponowany w otoczenie. Nie radziły bym wybierać się nad glinianki w jaskrawych bluzach lub spodniach bo ryby szybko nas wypatrzą i albo odpłyną albo staną się nieufne i nie będą atakowały naszych przynęt. Wkładajmy więc odzież moro lub w kolorach zielenie i koniecznie zachowajmy nad woda ciszę aby nie spłoszyć kaczodziobych. Druga bardzo ważna rzeczą w naszym ubiorze są buty. Aby dotrzeć do wody często będziemy musieli schodzić ze stromych wysokich skarp o glinianym podłożu, jeżeli jeszcze dodamy do tego trochę jesiennego deszczu to zamiast schodzić możemy zjechać niczym z Kasprowego na nartach i zakończyć to kąpielą, która o tej porze roku nie należy do przyjemności. Dlatego też musimy się zaopatrzyć w obuwie o dość wysokim traperze, najlepiej wiązanymi za kostkę co pomoże nam uchronić ją od skręcenia na śliskiej nawierzchni .
Dobra przejdźmy do rzeczy bardziej ciekawych. Po pierwsze wędzisko, raczej długie w przedziale 2,5-3m. Będziemy czasem łowić w miejscach trudnych, wśród krzaków i trzcin i dłuższe wędzisko pozwoli nam optymalnie podać i poprowadzić przynętę. Ja osobiście używam wędki o długości 2,7 m ale jak ktoś dysponuje tylko krótszymi to też połowi może nie we wszystkie miejscach ale jednak. Jako że mamy do czynienia z głębokimi dołami będziemy potrzebowali ciężkich przynęt a co za tym idzie nasze wędzisko musi być do tego przygotowane. Optymalny ciężar wyrzutowy to 10-30g. Ja używam dwóch wędzisk jedno ma parametry 9-18g, a gdy decyduje się na większy kaliber wyciągam drugie 15-45g.
Kołowrotek – każdy ma swój i z pewnością się nada ale nie ma co przesadzać ani w jedną stronę(1000) bo może nam zabraknąć linki ani w drugą (5000) bo jest ciężki i szybko zmęczy nam się ręka. Tak więc reasumując kołowrotek klasy 2000-3000 jak najbardziej jest wskazany. Żyłka czy plecionka? Odwieczny dylemat spinningisty rozwiążemy tak – niech każdy łowi na to, na co mu wygodnie. Dawniej łowiłem na żyłkę i stosowałem średnice w granicach 0,20-0,25 teraz stosuję plecionkę mniej więcej 10kg wytrzymałości.
Na co będziemy łowić? Ja zdecydowanie polecam gumy. Twistery rippery i kopyta to przynęty, które idealnie nadają się do wędkowania na głębokich łowiskach. Ich podstawową zaletą jest to, iż możemy je szybko sprowadzić do dna i w miarę precyzyjnie prowadzić tuż nad nim. Aby to sprowadzanie do dna nie trwało całe wieki należy uzbroić nasze gumy w główki jigowe o odpowiedniej gramaturze. Ja stosuję główki w przedziale 10-20g w zależności od rodzaju i wielkości gumy, mniejsza gramatura będzie odpowiednia do twisterów i małych gum a im większa guma tym gramów na główce przybywa. Kolorystyka przynęt to następny temat morze i każdy z Was ma na pewno w swoim pudełku jakiegoś szczupakowego killera. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z połowami na gliniankach to wyszedłem z niezbyt odkrywczego założenia, że przynęta powinna jak najbardziej przypominać naturalny pokarm drapieżnika. Jako że szczupaki odżywiają się głównie płocią i okoniem mój spinningowy arsenał zdominowały gumy w kolorach przypominających te dwa gatunki, czyli różnego rodzaju perły i zielenie. Co ciekawe zauważyłem jeszcze jedną prawidłowość, że na perły łowiłem więcej sztuk ale rozmiarowo były mniejsze, na zielenie zaś ilość poławianych esoxów nie powalała na kolana ale za to ich rozmiary były dużo większe. No ale w tej materii namawiam Was do eksperymentowania i wypróbowania własnych sprawdzonych wzorów i kolorów bo mogą się okazać bardziej łowne niż te których ja się kurczowo trzymam od lat.
Co do innych przynęty typu wobler, obrotówka, wahadłówka czy jerk to powiem szczerze, że wypróbowywałem ale z marnym skutkiem. Jedynie obrotówki dawały mi jako takie wyniki ale sprawdzały się głównie w płytszych partiach a takich na gliniankach nie ma zbyt dużo. Tak więc reasumując dla mnie połów na naszych śródmiejskich dołach równa się połów na przynęty gumowe i chyba nic tego szybko nie zmieni.

MIEJSCE I METODA


Jak już pisałem wcześniej z moich obserwacji wynika, że szczupaki nie przebywają na środku glinianki ale trzymają się blisko brzegu i tam ukrywając się wśród podwodnej roślinności polują na swe ofiary. Co prawda zdarza mi się czasami zaobserwować na środku widowiskowy atak szczupłego na stado płoci wygrzewających się w ostatnich promieniach jesiennego słońca ale te potwory żerujące w toni są raczej poza naszym zasięgiem i złowić takiego to w mojej opinii tak jakby trafić szóstkę w totka. Dlatego też możemy odpuścić sobie przeczesywanie całego zbiornika i skupić się na osobnikach przebywających w strefie przybrzeżnej.
Mój sposób połowu przypomina nieco łowienie sandaczy z opadu ale z pewnymi różnicami. Przynęty posyłam do wody rzutem prostopadłym do brzegu na dość niewielkie odległości a następnie podciągam je nad dnem na granice stoku.
Teraz dopiero zaczynam właściwe jigowanie podbijając przynętę z nadgarstka i pozwalając jej swobodnie opadać ale nie do tego stopnia aby dotykała dna. Nie opuszczam przynęty do dna z dwóch powodów. Po pierwsze szczupaki stojące na stokach atakują przynęty od dołu i opukiwanie nimi dna powoduje, że są one dla drapieżcy mniej atrakcyjne, po drugi stoki glinianek są często usiane różnymi przeszkodami typu kamienie, jakieś zatopione krzaki czy powalone drzewa a to stwarza duże niebezpieczeństwo utraty przynęty. Czasami wykonuję też rzuty wzdłuż brzegu i staram się poprowadzić przynętę mniej więcej w połowie stoku w tym przypadku po podbiciu cały czas delikatnie kręcę kołowrotkiem, co pozwala utrzymać gumę na odpowiedniej głębokości.
Brania najczęściej następują w końcowej fazie opadania, kiedy guma wolno zbliża się do dna i tuż po poderwaniu, kiedy szczupak z wielkim impetem atakuje uciekającą mu sprzed nosa zdobycz.
Jeszcze dwie małe uwagi. Brania szczupaków często następują tuż pod naszymi nogami i mamy wtedy rybę na tzw. krótkim dyszlu, aby jej nie stracić musimy pamiętać o dobrze wyregulowanym kołowrotku. Ja czasami też w takich sytuacjach ratuje się otwarciem kabłąka kołowrotka przy jednoczesnym uchwyceniu linki i kontrolowaniu jej wysnuwania aż rybka odpłynie sobie na bezpieczną odległość.
Druga spraw to podbieranie ryby, uważam, że wybieranie się na glinianki bez podbieraka nie jest zbyt rozsądne. Brzegi są śliskie i strome brak jest miejsc gdzie swobodnie można zwodować zdobycz a podbieranie rękoma może zakończyć się utaplaniem w błocie lub co gorsza kąpielą w zimnej wodzie.
Dobra nie będę tu czarował i powiem, że szczupaków na gliniankach nie jest zbyt dużo zresztą chyba nie tylko tu ich pogłowie w ostatnich latach drastycznie spada. Mimo wszystko coś tam w tych dołach pływa a teraz jest najlepszy okres, aby się o tym przekonać. Liczę na to, że ten artykuł zachęci Was do odwiedzenia naszych glinianek a zawarte w nim wskazówki przydadzą się Wam w odniesieniu wędkarskiego sukcesu. Sukces ten przyjdzie Wam jednak okupić wieloma godzinami spędzonymi nad wodą ale myślę sobie, że to przecież lepsze niż przesiadywanie popołudniami przed telewizorem.
Na koniec jeszcze apel, kiedy już uda Wam się już złowić piękną sztukę z gliny zwróćcie jej wolność aby mogła obdarzyć te łowisko licznym potomstwem i abyśmy za jakiś czas mogli poławiać tam okazy czego sobie i Wam serdecznie życzę.



---

Ryba Życia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Spinning - łowienie z opadu

Spinning - łowienie z opadu

Autorem artykułu jest Olsen



Łowienie z opadu - sposób na kapryśne okonie i głównie sandacze. Coraz popularniejsza metoda, na niektórych łowiskach wręcz "obowiązkowa". Ze swojej strony serdecznie zachęcam - jeśli okaże się skuteczna daje wędkarzowi ogromną satysfakcję.


Wszystko wokół ewoluuje, nawet ryby się “uczą”, powstają więc nowe przynęty i nowe techniki łowienia. Każda nowinka ma swoje 5 minut i już trzeba wymyślać coś nowego, żeby być na topie. Od kiedy powstało łowienie na spinning było już kilka epok. Najpierw wymyślono błystki wahadłowe. Później prawdziwą furorę robiły Meppsy i pochodne obrotówki. Następnie przyszedł czas na woblery. Lata 90 i początek nowego Milennium to dominacja gum przeróżnych. Oczywiście cały czas można łowić i co ważne da się złowić ryby na każdą przynętę, ale czas świetności niektórych już minął. Są wody, w których ryby “nauczyły” się omijać niebezpieczeństwo i niektóre przynęty, mówimy wtedy, że woda jest przebłyszczona. No i zgodnie z teorią ewolucji, spinningiści wymyślili zamiast nowej przynęty nową technikę. Podyktowane to było również preferencjami ryb. Łowienie z opadu powstało prawdopodobnie wskutek obserwacji i doświadczeń wytrawnych łowców. To zapewne oni, wskutek swoich przeżyć nad wodą, zaczęli stosować i doskonalić tą technikę.
Czym jest w ogóle jest łowienie z opadu? Najogólniej mówiąc jest to prowadzenie naszej przynęty skokami przy stałej kontroli, zwłaszcza wtedy gdy nasz wabik opada bo wówczas jest najwięcej brań.

TECHNIKA


W zasadzie możemy rozróżnić dwie techniki łowienia z opadu. Pierwsza to podrzucanie przynęty za pomocą kołowrotka. Po zarzuceniu zamykamy natychmiast kabłąk i ustawiamy wędkę prostopadle do podanej przynęty. W ten sposób kontrolujemy ją już podczas opadania na dno, bo i wtedy zdarzają się brania. Gdy przynęta opadnie na dno podkręcamy szybko o 2-3 obroty korbką i ponownie kontrolujemy opad. Gdy przynęta znów opadnie powtarzamy czynność. I to właściwie wszystko, możemy jedynie zmieniać szybkość podkręcania, aby podskoki naszej przynęty nie były jednostajne. Łatwiej jednak improwizować, stosując drugą metodę, czyli podbijanie wędki. Jest to dość podobne i w zasadzie jedyną różnicą jest to, że zamiast podkręcania korbką naszą przynętę wprawiamy w ruch wędką. Po prostu po opadnięciu jej na dno, podszarpujemy energicznie raz lub dwa, wybierając jednocześnie luźną żyłkę/plecionkę. Jak mocno i jak wysoko podrzucimy, to już indywidualna kwestia - wędkarstwo pozwala nam na ogromną improwizację.

SPRZĘT


Do łowienia z opadu używamy spinningów raczej krótkich, myślę, że 270 cm to górna granica. Najczęściej używane są chyba jednak w okolicach 240-250. Ciężar wyrzutowy oczywiście powinien być dobrany do przynęt, których będziemy używać i tutaj narzucić się niczego nie da, natomiast inna cecha powinna być wspólna. Kij do łowienia z opadu powinien charakteryzować się “szybką” akcją, czyli powinien być sztywny a szczytówka powinna dobrze wskazywać brania. Dobrze sprawdzają się tutaj tzw. wklejanki.
Drugą bardzo ważną rzeczą jest plecionka. Ze względu na jej małą rozciągliwość będzie dużo lepiej przenosić brania na wędkę niż zwykła żyłka. Grubość wedle uznania, za to barwę polecałbym dobrze widoczną, bo nierzadko brania będą widoczne tylko na plecionce a nie na kiju.
Kołowrotek to kwestia gustu, jego jedyną cechą powinno być spore przełożenie. Im większe tym lepsze, bo będzie nam ułatwiało podrzucanie przynęty na większą wysokość i tym samym dłuższy opad.

PRZYNĘTY


Technika łowienia trochę nas ogranicza w wyborze przynęty, bo trudno byłoby tak łowić błystkami czy woblerami. Najczęściej będziemy zatem korzystać z przynęt syntetycznych oraz - coraz bardziej popularnych - “kogutów”. Twister czy ripper, biały czy zielony - wola łowiącego. Trudno jest też wyrokować, jak ciężka powinna być nasza przynęta. Na jej dobór powinno się składać kilka czynników, np. głębokość wody, charakter dna, siła wiatru a także upodobania samego łowiącego. Jedni lubią łowić “ciężko” nawet na płytkich wodach, inni nade wszystko przedkładają finezję. Wybór jest dowolny i tutaj sugestie nie mają wielkiego znaczenia, każdy dojdzie do optymalnego zestawu sam.

Podczas łowienia z opadu nie możemy pozwolić sobie na chwile dekoncentracji, bo brania następują i podczas opadania (najczęściej) i podczas podrzucania przynęty. Mogą być odczuwalne na wędce, ale niektóre możemy zaobserwować tylko na plecionce dlatego powinniśmy ją nieustannie obserwować i zacinać przy każdym podejrzanym ruchu. Szczególnie sandacze i okonie biorą dość delikatnie, więc nastawiając się na te ryby musimy być szczególnie skupieni.
Początki takiego łowienia bywają trudne, zapewniam jednak że pierwsza złowiona ryba “z opadu” wynagrodzi nam cały trud i od tej pory będziemy fanami tej metody. Polecam ją głównie dla chcących zapolować na sandacza, to głównie dla tego drapieżnika powinniśmy doskonalić technikę “z opadu”.

---

Ryba Życia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sandacz - mętnooki władca głębin.

Sandacz - mętnooki władca głębin.

Autorem artykułu jest Olsen



Sandacz - marzenie wędkarskich mistrzów i najlepszych... kucharek. Jedna z najbardziej nieobliczalnych ryb naszych akwenów. Mętnooki drapieżnik, postrach podwodnych głębin.

Sandacz (Sander Lucioperca) - największa ryba naszych wód z rodziny okoniowatych. Występuje niemal w całej Europie, od dorzecza Renu, aż po morze Kaspijskie. Spotykany również w Skandynawii. Żyje w jeziorach, zbiornikach zaporowych, rzekach nizinnych, wyrobiskach pożwirowych a także w przybrzeżnych wodach morskich. Najlepiej czuje się w wodach głębokich, raczej mętnych, o twardym - piaszczystym lub żwirowatym dnie.
Sandacz osiąga ponad metr długości, maksymalnie do 140 cm i przy tym wagę do 15 kg. Głowa niezbyt duża, podobnie jak całe ciało spłaszczona bocznie. Pysk uzbrojony w kilkadziesiąt zębów, z czego kilka w przedniej części szczęki pokaźnych rozmiarów. Oczy duże, charakterystyczne z powodu swojej “mętności”. Barwa ciała od ciemnozielonej do szarobrązowej, brzuch przeważnie biały. Kilka smug lub pasów poprzecznych, czasem plam wzdłuż całego ciała. Charakterystyczna dla okoniowatych płetwa grzbietowa z ostro zakończonymi promieniami.
Sandacz - typowy drapieżnik, poluje przeważnie na ryby niedużych rozmiarów (okonie, płocie, kiełbie, stynki, ukleje, jazgarze). Nie pogardzi też żabami czy larwami owadów lub drobnymi skorupiakami. Najaktywniejszy w nocy, rano i wieczorem, choć zdarza mu się żerować i w upalne południa.
Tarło odbywa się w kwietniu lub w maju, zależy to od temperatury wody (najlepsza to około 12 st.). Samce budują wówczas gniazda z gałęzi lub drobnych kamieni, w których samice składają maksymalnie do miliona jaj. Później ikrą i narybkiem opiekują się samce, chroniąc gniazdo przed zamuleniem oraz innymi drapieżnikami. Młode sandacze odżywiają się planktonem, ale już osiągając wielkość 4-5 cm polują na narybek innych ryb. Rosną szybko i po około 4 latach osiągają 50 cm i wagę 1 kg.
Wędkarsko sandacz jest bardzo ceniony, tak ze względów czysto sportowych, jak i za smaczne mięso. Najczęściej łowi się go na spinning, żywca i z gruntu na tzw. trupka. Spinningiści używają przeważnie przynęt syntetycznych (ripper, twister), ponadto modne stały się w ostatnich latach “koguty” i woblery. Wędki używane na sandacza powinny charakteryzować się “szybką” akcją, raczej sztywne. Coraz częściej używa się zamiast żyłki plecionek, które wyraźniej wskazują brania ze względu na mniejszą rozciągliwość. Do łowienia na żywca i trupka używa się niewielkich ryb, najlepiej takich które zamieszkują dany akwen.
W Polsce sandacz jest objęty okresem ochronnym od 1 stycznia do 31 maja. Wymiar ochronny wynosi 50 cm a dzienny limit połowu wynosi 2 szt.

---

Ryba Życia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wyprawa na okazałe węgorze

Wyprawa na okazałe węgorze

Autorem artykułu jest REX



Duże węgorze łowi się stosunkowo rzadko i mimo, iż nie zawsze wędkarze zdają sobie sprawę z ich obecności, ryby te zasiedlają większość naszych wód.

Najczęściej łowi się je w wodach stojących. Niezależnie jednak od tego, w jakim rodzaju akwenu węgorze występują, najpewniej czują się w sąsiedztwie wszelkiego rodzaju struktur, zapewniających im bezpieczeństwo. Dlatego najchętniej trzymają się blisko wysepek, podwodnych głazów, kęp wodorostów, podmokłych brzegów i zatopionych drzew. Zagrzebują się w miękkim mule, drobnym żwirze lub piasku.

Większość dużych węgorzy łowi się w okresie od czerwca do września, zwykle od zmierzchu do północy oraz przez godzinę przed wschodem słońca. Pojedyncze okazy biorą również na martwą rybkę przeznaczoną dla szczupaków. Brania węgorzy następują w prawie każdych warunkach pogodowych – od dni upalnych i wilgotnych z całkowitym zachmurzeniem po chłodne, nawet z nocnymi przymrozkami i czystym niebem. Niezależnie jednak od pogody, temperatura wody, pozwalająca węgorzom na aktywne żerowanie oscyluje w granicach 10-18 stopni C.

Od dawna wiadomo, że jeśli niebo jest całkowicie zachmurzone, a widoczność pod wodą ograniczona, węgorze poszukują pożywienia na dnie. Gdy niebo jest czyste, zwłaszcza podczas pełni księżyca często udają się w środkowe warstwy toni, a nawet tuż pod powierzchnię akwenu. Wypatrują wówczas drobnicę doskonale widoczną na tle jasnego nieba.

Duże węgorze to wyjątkowo waleczni przeciwnicy. Dlatego nie można sobie pozwolić na jakikolwiek słaby punkt w wyposażeniu – wędzisko karpiowe lub szczupakowe, przypon stalowy, haczyki 2-10 z oczkiem.

Skuteczne przynęty najczęściej stosowane na duże węgorze to rosówki, czerwone robaki oraz filety z ryb. Duże węgorze są niezwykle ostrożne i porzucają przynętę, gdy tylko poczują najlżejszy opór. Z tego względu zarówno zestawy, jak i wskaźniki brań powinny umożliwić biorącemu węgorzowi swobodne wybieranie żyłki i uniesienie przynęty.

Gdy uda ci się zaciąć węgorza, nie śpiesz się. Najpierw spróbuj ocenić wielkość swej zdobyczy, po czym opuszczając wędkę zacznij spokojnie zwijać żyłkę. Rozpocznij „pompowanie”: ponownie unieś kij i znowu zwijaj żyłkę. Powtarzaj te czynności do chwili, gdy węgorz znajdzie się blisko brzegu. Duże węgorze często wykonują w tym czasie gwałtowne zrywy, próbując dotrzeć do najbliższej kryjówki. Nie można sobie pozwolić na najmniejsze poluzowanie żyłki – gdy węgorzowi uda się znaleźć w zaczepach, stara się on owinąć ogonem np. wokół zatopionej gałęzi, co w praktyce oznacza utratę ryby.

Przetrzymuj węgorza w podbieraku nawet podczas wyjmowania haczyka – węgorze są mistrzami ucieczki. Wszystkie złowione węgorze traktuj z jak największą ostrożnością. Odhaczaj je tak, by najmniej ucierpiały i jeśli możesz – zwracaj im wolność.

---

http://rex-taakaryba.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak złowić dużego lina

Jak złowić dużego lina

Autorem artykułu jest REX



Dobrego sposobu na łowienie tęgich linów można się dopracować po wielu latach doświadczeń. Dlatego nawet trzykilogramowa sztuka to nic nadzwyczajnego.

W lecie wiele linowych łowisk jest silnie zarośniętych. Chcąc łowić w takiej podwodnej dżungli trzeba mieć odpowiedni sprzęt. Dobrze sprawi się karpiowy kij z solidnym kołowrotkiem zaopatrzonym w 200 m żyłki o wytrzymałości 5 kg. Zakończenie zestawu powinien stanowić kuty haczyk na przyponie o wytrzymałości 4 kg. DO wyciągnięcia dużego lina z mocno zarośniętej wody zestaw karpiowy jest naprawdę niezbędny.

Najlepiej jest podawać typowe przynęty karpiowe np. kulki proteinowe. Liny lubią szczególnie owocowe i mleczne smaki, dlatego dobrym dodatkiem smakowym będzie dżem truskawkowy albo słodkie kremy mleczne. Przygotowując przynętę samodzielnie można mieszać te dodatki z kazeiną lub ziarnem dla ptaków. Liny dobrze biorą też na kulki o rybim zapachu robione na bazie sproszkowanego rybiego mięsa. Doskonałymi przynętami są także słodka kukurydza, fasola i groch.

Kulki proteinowe i nasiona zakłada się na krótki włos (2,5 cm). Duże kulki proteinowe – pojedynczo, przynęty mniejsze np. kukurydzę lub groch - po dwie lub trzy sztuki. Bardzo przydatny będzie elektroniczny wskaźnik brań o regulowanej czułości, który światłem lub dźwiękiem sygnalizuje branie. Wskaźnik nie powinien być zanadto czuły, dzięki czemu będzie sygnalizował tylko pewne i zdecydowane brania.

Na łowiskach, na których zanurzona roślinność nie tworzy zwartej dżungli, można z powodzeniem użyć delikatniejszego sprzętu. Składa się on z kija o pośredniej akcji, cieńszej żyłki głównej i haczyka nr 8 lub 10. Zwykły ciężarek przelotowy to idealne obciążenie takiego zestawu.

Na niezarośniętych łowiskach można spróbować bardzo lekkiego i delikatnego sprzętu złożonego z kija o parabolicznej akcji, żyłki o wytrzymałości 1,8 kg i haczyka nr 12. Uzupełnieniem tego zestawu powinien być niewielki koszyczek zanętowy. Taki zestaw jest najbardziej skuteczny na płochliwe duże liny i dlatego należy stosować go, jeśli jest to tylko możliwe.

Bardzo dobry sposób łowienia linów polega na zamocowaniu 90-centymetrowego przyponu bocznego. Jego wadą jest to, że tak delikatnie podaną przynętę liny często głęboko połykają, co utrudnia ich późniejsze delikatne uwolnienie. Rozwiązaniem może być użycie krótszego przyponu. Dodatkowe założenie rurki antysplątaniowej bardzo ułatwi łowienie.

Zanęcanie linów jest łatwe. Wystarczy wrzucić do wody dwie lub trzy kule zanęty gruntowej o wielkości mandarynki, a następnie zarzucić zastaw zaopatrzony w koszyczek zanętowy w sam środek rozchodzących się na wodzie kręgów wywołanych kulami. Nie należy ponownie zanęcać do czasu złowienia dużego lina lub przynajmniej kilku dobrych brań. Najlepszą, znaną od lat przynętą do łowienia linów są czerwone robaki. Szczególnie dobre są tzw. gnojaki.

Jeśli zna się niezarośnięte zbiorniki, w których żyją wielkie liny, należy spróbować zestawu z lekkim koszyczkiem zanętowym. Łowienie w takich warunkach to czysta przyjemność. Do kwestii sprzętu należy za każdym razem podchodzić elastycznie i jeśli tylko pozwalają nam na to warunki panujące na łowisku, warto używać delikatniejszego sprzętu. Cieńsza żyłka zapewni więcej wędkarskich wrażeń i niewątpliwie więcej brań.

Płycizny są dobrymi łowiskami na początku sezonu, kiedy ryby zaczynają opuszczać tarliska. Później wiele z nich przenosi się na głębszą, sięgającą nawet 6 metrów wodę. Nie omijaj płycizn. Grubego lina można złowić zarówno przy brzegu, jak i z dystansu. W stawach najlepsza pora na liny jest między 7 a 12. Noc jest najgorszą porą połowów.

---

http://rex-taakaryba.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co to jest wędkarstwo? Rodzaje wędkarstwa

Co to jest wędkarstwo? Rodzaje wędkarstwa

Autorem artykułu jest zuczek



Artykuł wyjaśnia pojęcie "wędkarstwo" i jego rodzaje oraz opisuje na czym polega każdy rodzaj wędkarstwa. Ciekawy i pouczający artykuł. Mam nadzieję, że zainteresuję czytelników.

Wędkarstwo – rodzaj hobby, zajęcia rekreacyjnego i sportu polegający na łowieniu ryb na wędkę.

Wyróżnia się sześć rodzajów wędkarstwa – w każdym z nich używa się innej, odpowiedniej metody wędkowania i przystosowanej do wybranej techniki łowienia wędki:

1) Wędkarstwo morskie

2) Wędkarstwo muchowe

3) Wędkarstwo podlodowe

4) Wędkarstwo spinningowe

5) Wędkarstwo spławikowo-gruntowe

6) Trolling

Wędkarstwo morskie – to rodzaj wędkarstwa, w którym poławia się ryby morskie na wędkę z pokładu łodzi, z brzegu plaży lub z nabrzeża portowego. Zazwyczaj, pod tym pojęciem rozumie się wędkarstwo kutrowe, polegające na łowieniu z pokładu łodzi.

Wędkarstwo muchowe – metoda wędkowania, która polega na poławianiu ryb na sztuczną muszkę.
Wędkarz, muszkarz, posługuje się tu wędką muchową wędką zaopatrzoną w kołowrotek muchowy oraz jednym z trzech rodzajów specjalnej linki nazywanej także sznurem. Podstawowe rodzaje linek muchowych to pływająca (ten rodzaj używany jest najczęściej), tonąca (używa się; linek tonących z różną szybkością, od kilku do kilkunastu centymetrów na sekundę) oraz pośrednia (która może pełnić funkcję; pływającej lub powoli tonącej, w zależności od techniki prowadzenia sznura i jego uprzedniego przygotowania do połowu przy pomocy specjalnych smarów). Są też sznury pływające z tonącymi końcówkami o długości do kilku metrów. Do sznura, dowiązany jest przypon składający się ze związanych ze sobą kilku odcinków coraz cieńszych żyłek, na końcu którego wiąże się sztuczną przynętę, którą jest na ogół imitacja owada, zwana muszką, sporządzona przez uwiązanie na haczyku kombinacji piór, nici i innych materiałów (np. przędzy, sierści, sztucznych włókien czy gąbki). W wędkarstwie muchowym zwykle nie stosuje się obciążenia, choć ciężar muszki rzadko przekracza ułamek grama. Wędkarz zarzuca muszkę wykorzystując ciężar i bezwładność sznura oraz sprężystość wędziska.


Wędkarstwo podlodowe to rodzaj hobbyi sportu, polegający na połowie ryb spod lodu. Praktykowane na zamarzniętych akwenach. Zasady połowu w Polsce regulowane są przez Polski Związek Wędkarski, zawarte w Regulaminie Amatorskiego Połowu Ryb PZW

Spinning – metoda sportowego połowu ryb na wędkę przy użyciu wędki, kołowrotka i sztucznej przynęty polegająca na naprzemiennym zarzucaniu jej i ściąganiu za pomocą kołowrotka. Wędkarz wykonuje także wabiące ruchy wędziskiem tak, aby ruch przynęty jak najbardziej przypominał ruch chorej, przestraszonej rybki. Metoda spinningowa służy przede wszystkim do połowu ryb drapieżnych (sandaczy, szczupaków, okoni, sumów itd.) Ostatnio jednak niektórzy wędkarze wyspecjalizowali się w łowieniu na spinning ryb, które zazwyczaj odżywiają się pokarmem roślinnym i bezkręgowcami np. wzdręg.

Wędkarstwo spławikowo-gruntowe – to rodzaj hobby i sportu, polegający na połowie ryb z brzegu lub łódki. Wędkarz do połowu ryb używa wędki (wędek). Metoda spławikowa polega na zamocowaniu na żyłce łownej: spławika, obciążenia spławika, aby unosił się na wodzie i jednocześnie zanurzył przynętę na odpowiednią głębokość i haczyka. Metoda tylko gruntowa polega na zamocowaniu na żyłce łownej tylko ciężarka i haczyka (ew. koszyczek na zanętę). W metodzie gruntowej stosuje się różne systemy wabienia ryb zanętą umieszczoną w tzw. koszyczku zanętowym. Zasady połowu w Polsce regulowane są przez Polski Związek Wędkarski, zawarte w Regulaminie Amatorskiego Połowu Ryb PZW.

Trolling – metoda połowu ryb drapieżnych polegająca na ciągnięciu wędką przynęty na żyłce lub lince za łodzią. Ruch przynęty imituje ruch ryby i prowokuje do ataku. Przez pewien czas metoda była zakazana w Polsce, obecnie dozwolona.
Bardzo popularna przy połowie ryb morskich, skuteczna również w wodach śródlądowych.

---

http://zuczek-wedkarstwo.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl